sobota, 13 listopada 2010

nada es mas simple.


popołudnie nad oceanem. na niebie słońce. w oddali zaśnieżone góry. fale w zasadzie od gór nieodróżnialne, gdyby nie ich ruch.
szum wody. zapach oceanu. i nic więcej mi nie trzeba.
a potem cabo peñas. woda z trzech stron, nad nami promienie z latarni morskiej. wyżej gwiazdy.
i pyszna kolacja.
i przede wszystkim, to wszystko z ludźmi. z wariatami, którzy w tym listopadzie i w tych falach postanowili popływać. z którymi zwijam się ze śmiechu, kiedy gps głosem czesia tłumaczy: "na rondziu strzałeczka!", a za chwilę mówi po czesku. z którymi nie jest nudno. i z którymi nuda też jest fajna.
wspaniałości, ah.

nada se pierde, todo se transforma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz