środa, 18 stycznia 2012

saxophones and old trombones carrying me home to say.


patrz pod nogi. niekoniecznie swoje. wrzesień '11.

'jeśli chodzi o solidarność z innymi, to nie angażuję się w nic, z wyjątkiem solidarności bardzo prostego i elementarnego rodzaju, który zapewne politycznie nie ma znaczenia, ale według mojego odczucia jest jedyną, jaka w ogóle funkcjonuje. mianowicie wyławianie ludzi, których wyodrębniam z tłumu, pozdrawianie ich i radowanie się przez chwilę wraz z nimi tym, że mówimy tym samym językiem. obojętne, czy są komunistami, czy kimkolwiek innym. obojętne, w co wierzą na powierzchni, obojętne, do jakich formuł są przywiązani. coraz mniej kłopoczę się o to, co ludzie mówią albo myślą, że mówią: a coraz bardziej interesuje mnie to, kim oni i ja możemy być. nie jestem przekonany, aby ktokolwiek jeszcze był naprawdę w stanie powiedzieć, co myśli, chyba że mówi o sobie samym. a i to jest bardzo trudne.'
(t. merton w liście do cz. miłosza, '59)

hello.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz