czwartek, 19 sierpnia 2010

without my heart what can i do?


dzień snucia się po stolicy i chłonięcia drobiazgów. uliczka pełna turystów z różnych zakątków świata, dwa piętra wyżej pani w bieliźnie wychyla się z okna, żeby sprawdzić temperaturę. w archikatedrze pan z namaszczeniem przeciera kratkę konfesjonału szmatką. na krakowskim przedmieściu siedzący między gigantycznym leninem a dorównującym mu rozmiarami piłsudskim długowłosy trębacz z marsylianki płynnie przechodzi w rotę. pod kolumną zygmunta ktoś nagle głośno śpiewa 'let's get it started', kilkanaście metrów od niego pan w kontuszu ma przerwę na papierosa.
mnóstwo wszystkiego, a wystarczy zamknąć oczy i znów jestem w stodole, w małej skaczącej grupce w środku tłumu. i fantastycznie jest.

idle days.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz