środa, 19 stycznia 2011

gimme a lousy dime.


'jelly roll przy fortepianie, z braku lepszej perkusji delikatnie zaznaczał sobie rytm nogą; jelly roll mógł śpiewać mamie's blues, kołysząc się na boki, z oczami utkwionymi w reliefy na suficie czy też w muchę spacerującą tam i na powrót, a może to była plama, która pojawiała się i znikała w oczach jelly rolla. 2:19 done took my baby away... babs wsiadała już w życiu do tylu pociagów, lubiła jeździć, jeśli w końcu podróży ktoś na nią czekał, jeżeli ronald obejmował ją wpół tak czule, jak w tej chwili, wrysowując w jej skórę muzykę 2:17 will bring her back some day, oczywiście innego dnia jakiś inny pociąg przywiezie ją z powrotem, ale nie wiadomo, czy jelly roll będzie na tym peronie, przy tym fortepianie, o tej porze, gdy śpiewał bluesy mamie desdume, deszcz o pierwszej w nocy spadający za oknem paryskiej facjatki, mokre nogi i kurwa mrucząca if you can't give a dollar, gimme a lousy dime, babs mówiła takie rzeczy w cincinnati, wszystkie kobiety od czasu do czasu mówiły takie rzeczy w różnych miejscach, nawet w królewskich łożach, babs miała specjalne wyobrażenie na temat królewskiego łoża, w każdym razie jakaś kobieta musiała powiedzieć: if you can't give me a milion, gimme a lousy grand, wszystko jest kwestią proporcji, ale dlaczego fortepian jelli rolla tak smutno brzmi, jak ten deszcz, który jego, guya, obudził, a magę doprowadził do łez. a wonga z kawą ani śladu.'
(julio cortazar - gra w klasy)

blues.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz