środa, 6 czerwca 2012

and the singing is slow and so quiet.



wrzesień '11, z mamą, kierunek: północ.


'prerogatywy dzieciństwa: poruszać się bez przeszkód między magią i owsianką, między bezgranicznym strachem i nieokiełznaną radością. nie było żadnych granic oprócz zakazów i reguł, podobnych do cieni, najczęściej niepojętych. wiem na przykład, że nie rozumiałem, o co chodzi z tym czasem: musisz się wreszcie nauczyć punktualności, dostałeś przecież zegarek, nauczyłeś się, jak go używać. mimo to czas jakby nie istniał. spóźniałem się do szkoły, spóźniałem się na posiłki. wałęsałem się beztrosko po szpitalnym parku, wypatrywałem i fantazjowałem, czas przestawał istnieć, coś przypominało mi, że prawdopodobnie jestem głodny, no i wybuchała awantura.'
(ingmar bergman - laterna magica)

a za miesiąc będzie się działo. ah.

1904.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz