niedziela, 6 stycznia 2013

too much work to paint it blue.


zakopane sylwestrowe.
 'nigdy spokój nie jest tak błogi jak po świętach, kiedy otrzymawszy przebaczenie za wszelkie przewinienia, można znowu być normalnym. pomalutku zapakowaliśmy święte rzeczy i włożyliśmy je do szafy w przedpokoju; jodłowe gałązki paliły się w kaflowym piecu, trzaskając krótko i gwałtownie. ale pień choinki spaliliśmy dopiero podczas następnych świąt. stał przez cały rok koło skrzyni z gipsem i przypominał nam o Bożym Narodzeniu i absolutnym bezpieczeństwie wszystkiego.'
(tove jansson - córka rzeźbiarza)

 life is short.

5 komentarzy:

  1. czytałam, chociaż nie prze-, bo musiałam oddać. lekko psychodeliczna, ale lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawda. ale ten typ skandynawskiej psychodeli pasuje mi idealnie.

      Usuń
    2. Zjadło mi komentarz. No, nic - będzie replay.
      Owszem, skandynawska psychodela ma w sobie coś fascynującego. Ot, choćby Bergman. Chciałabym lepiej poznać skandynawskie kino, bo po dotychczasowych, ubogich, ale zawsze, doświadczeniach, kręci mnie nieco ich punkt widzenia. Oni tam, na górze mapy, są inni. Może dlatego, że mają pieniądze, piękne kraje i długie ciemności - może to boli. Mnie by bolało.

      Usuń
    3. długie ciemności, ale i piękne, wielkie przestrzenie. i w lecie dużo światła. czyli trochę boli, ale i dobre rzeczy mają. a na ciemności wystarczy napchać brzuszek igliwiem i zapaść w sen zimowy:)

      Usuń
  2. tak, gdyby tam żyły muminki zamiast ludzi, pewnie zdałoby to egzamin. słyszałam kiedyś historyjkę, jak to ktoś pojechał do skandynawskiego kraju na erasmusa, na ten ciemniejszy semestr i wrócił z depresją...

    OdpowiedzUsuń