sobota, 5 grudnia 2009

turned my life over and over again

po wczorajszym dniu przejście przez rynek późnym popołudniem było jak wisienka na torcie. i w oparach absurdu lekkich. już na szewskiej zostałam poinformowana, że magnez w wodzie dobrze robi na zdrowie. informacja sama w sobie nie robi wrażenia, bardziej jej źródło. którym to źródłem było stado świętych mikołajów. w pełnym rynsztunku i nawet z policyjną obstawą. kolejny mikołaj stał na scenie na rynku i dopytywał się, czy dzieci już umią kolędę. wrażeń dopełniła okazja do obcowania z poezją. tym razem poezja objawiła się na ścianie goethe institut, w formie następującej:

kto rzeczywiście liże i maca
temu się zawsze bardzo opłaca
ta trudna praca

podobno to pan zabłocki popełnił. ciekawe.
a poza tym wczoraj był dzień spotkań. dłuższych i krótszych, planowanych i zupełnie przypadkowych, ale zawsze dobrych. wywołujących uśmiech.
a wcześniej w autobusie moje słuchawki poczęstowały mnie tym. i może to wina wszechobecnych już dekoracji, ale pierwsze kilkanaście sekund skojarzyło mi się ze świętami. takimi filmowymi. z wielką choinką na rockefeller center.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. beirucik. dziś w empiku się rozlegał.
    a te mikołaje, to takie nieokrzesane są.

    OdpowiedzUsuń