
dworzec w reus. z pierwszego dnia w hiszpanii.
zamiast zaplanowanego wielkiego załatwiania wyszło wielkie lenistwo i spacerowanie. bo do załatwiania trzeba dwojga, więc po pocałowaniu klamki na uczelni i stwierdzeniu tam zupełnego braku jakiejkolwiek rozpiski dyżurów/godzin urzędowania uznałam, że przecież nie ma pośpiechu. spokojnie. mañana. zaczyna mi się udzielać chyba.
dock of the bay.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz