Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ane brun. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ane brun. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 3 grudnia 2012

wanna reach the sun before i get old.


barcelona, wrzesień '12.
zdjęcie nie oddaje.

 ‘każde miejsce, do którego docieramy w podróży, jest rodzajem rentgenowskiej kliszy nas samych. często, naiwnie, robimy zdjęcia, łudząc się, że coś ze sobą zabierzemy. ale obrazy są tylko powierzchnią, czystym pozorem: tego, co miejsce w nas wywołuje, kiedy na nie patrzymy i kiedy w nim żyjemy, nie da się sfotografować. to samo zdarza się ze snami. chcąc przekazać emocję, jakiej doznaliśmy we śnie, opowiadamy go komuś i niemal ze zdziwieniem zauważamy, że historia tego snu jest banalna, to był taki sam sen, jak wszystkie inne: a więc, opowiadając go, nie przekazuje się żadnej emocji, nie doznaje jej ani ten, kto was słucha, ani wy, którzy go opowiadacie. co zatem było w nim tak wyjątkowego, że tak was przejął? nic. ważne w tym śnie było nie to, co się w nim działo, ale sposób, w jaki to coś przeżywaliśmy: sen był naszą emocją. to samo odnosi się do miejsca. opowiedzieć je nie znaczy je opisać, ale zdołać wyrazić, choćby w drobnej części, emocje, które w nas wywołało.’
(a. tabucchi - podróże i inne podróże)

  off the road.

poniedziałek, 21 maja 2012

everything comes from something.



'keeping a journal has taught me that there is not so much new in your life as you sometimes think. when you reread your journal you find that your latest discovery is something you already found out five years ago. still, it is true that one penetrates deeper and deeper into the same ideas and the same experiences.'
(thomas merton - the sign of jonas)

one.

środa, 27 października 2010

difficult to be happy.

teatro campoamor. odbity. (dla zorientowanych w terenie: tak, odbity w postumencie wielkiej pupy. dla niezorientowanych - zdjęcie pupy też się pojawi.)
a pogody tutejszej nie ogarniam. zupełnie.

changing of seasons.

poniedziałek, 8 marca 2010

both hunter and hunted.


w sumie nie planowałam, ale skoro już się zbiegło... kwiatek dla pań z okazji naszego święta. bo każde święto świętować warto, o.
no więc do posłuchania dziś dwie wspaniałe kobiety.

sobota, 9 stycznia 2010

or shall i go and change my point of view.


z windy. jeśli wierzyć dacie produkcji, to kamienicę dobudowali wokół niej trochę później. tak to czasem bywa. na opak.
sobota. chciałoby się wyjść na świat. a tu świat skutecznie zniechęca. bo topi się wszystko. kapie zewsząd.
pozostaje poznawanie świata przez dźwięki. bez wychodzenia z domu, w ciepłych kapciach, z ciepłą herbatą, w sam raz na taką aurę. dziś przywiało mi skandynawię. a więc skandynawskie panie, z lekką nutką azji i ze szczyptą jima morrisona. i jeszcze pan na dokładkę. z pozdrowieniami.